
Sąd chyba tylko u nielicznych z nas wywołuje pozytywne emocje. Jak zmienić to błędne postrzeganie ważnej dla funkcjonowania kraju i regionu instytucji, która ma na celu szerzenie sprawiedliwości? Oczywiście wybrać się tam, poznać ją od środka i porozmawiać z ludźmi, którzy mają na jej temat ogromną wiedzę.
Z takiego właśnie założenia wyszliśmy, udając się pod opieką pani profesor Iwony Gemzy i pani Beaty Bartosiewicz-Lachowicz na krótką wycieczkę po naszym – znajdującym się
w Sochaczewie – sądzie. Dzięki uprzejmości pani Dyrektor Sądu Rejonowego
w Sochaczewie Magdaleny Mikołajczyk na własnej skórze przekonaliśmy się jak na co dzień wygląda praca m. in. sędziego, adwokata czy protokolanta.
Niektórzy z nas z zapartym tchem przechodzili kontrolę bezpieczeństwa, jaka wymagana była przed wejściem na teren instytucji. Na szczęście obyło się bez zbędnych sensacji,
a drzwi tego nieznanego świata kodeksów, akt i procedur stanęły dla nas otworem.
Na początku wizyty obejrzeliśmy krótką prezentację na temat osób przebywających na sali sądowej w czasie rozprawy. Poznaliśmy m. in. charakterystyczne dla każdego zawodu prawniczego kolory żabotu (kołnierza) przy todze (czarnej sukni). Dla jasności – sędziowie noszą żabot fioletowy, prokuratorzy czerwony, a adwokaci zielony (to bardzo ważne, bo regulują to specjalne rozporządzenia ministra sprawiedliwości!) Oprócz tego zapoznaliśmy się też z obowiązkami i prawami wyżej wymienionych osób oraz dowiedzieliśmy się, jak zachować się w sądzie, kiedy przestąpimy jego próg już nie jako uczniowie na wycieczce szkolnej, ale jako świadkowie czy oskarżeni.
Najciekawszym momentem całej wycieczki było jednak odegranie krótkiej rozprawy, do której część z nas mogła ubrać na siebie prawdziwe togi (ma się rozumieć
z żabotami w odpowiednich kolorach). Z pasją i determinacją wygłaszaliśmy swoje kwestie,
a ogłoszenie wyroku nie obyło się bez kontrowersji. Zdecydowanie będzie to dla nas niezapomniane doświadczenie. Pomimo że większość z nas w przyszłości wolałaby pewnie założyć biały kitel, to rzadko zdarza się możliwość spojrzenia na świat okiem sędziego.
Na zakończenie mogliśmy zasiąść jeszcze w roli publiczności na sali sądowej i przyjrzeć się rozprawie prowadzonej przez pana sędziego Romana Ochockiego, który nie tylko towarzyszył nam przez większą część wycieczki, ale także odpowiadał na nasze często naiwne, jak na laików w tej dziedzinie przystało, pytania. Niemalże zahipnotyzowani obserwowaliśmy procedurę składania zeznań przez przybyłych świadków, chociaż ostatecznie sprawa nie została wyjaśniona. Pozostało tylko mnóstwo akt na stole sędziego
i wiele pytań bez odpowiedzi.
Ewa Januszewska 1c